sobota, 19 lipca 2014

Prolog

            W końcu nadszedł ten wymarzony dzień dla Hermiony Granger. Dzień, w którym miała po raz pierwszy pojechać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, Hogwartu, poznać nowych kolegów, koleżanki, zostać przydzieloną do jednego z czterech domów. Hufflepuffu, Gryffindoru, Slytherinu, albo Ravenclawu. Dziewczynka całe lato przygotowywała się do jak najlepszego rozpoczęcia nauki w szkole dla dzieci obdarzonych specjalnym darem. Darem magii. Czytała przeróżne księgi historyczne, zapoznawała się jako tako z podstawami przedmiotów, których będzie się uczyć i gromadziła potrzebne rzeczy.
            Rodzice Hermiony, Anna i Dimitri Grangerowie, byli bardzo dumni ze swojej jedenastoletniej córki. Każdego dnia wakacji patrzyli na nią z podziwem i zachwytem. No, nie tylko w czasie przerwy od szkoły. Hermiona zawsze była dla nich najważniejsza. Zadziwiała ich swoim poczuciem humoru, niezwykłą starannością, kulturą osobistą i tym, że nie potrzebowała zwykle czyjejś pomocy, gdyż była nadzwyczaj samodzielną dziewczynką. Posłusznie wykonywała rozkazy, prośby i cierpliwie znosiła kary, które dostawała bardzo, ale to bardzo rzadko. Więc, kiedy musieli rozstać się z ukochaną pociechą na peronie numer 9 i  ¾, z którego odjeżdżał Express do Hogwartu, łez nie zabrakło ani ze strony państwa Granger, ani ich córeczki.
            Równo o godzinie 11, pociąg ruszył ze stacji w stronę szkoły dla czarodziejów. Podróż minęła Hermionie bardzo miło. Poznała parę nowych koleżanek, z którymi przez całą drogę rozmawiała o tym, jak będzie w Hogwarcie. Kilka razy wyszła na korytarz, aby się przewietrzyć i porozglądać za chłopcem, który nazywał się Harry Potter. Znalazła go w jednym z przedziałów, w którym siedział z Ronem Weasley’em. Ten drugi niezbyt przypadł do gustu naszej młodej bohaterce z brązowymi, kręconymi włosami i czekoladowymi tęczówkami, gdyż słyszała o nim same dziwne rzeczy. Z resztą, chłopczyk odwzajemniał to uczucie. Przywitała się, przy okazji wykazała się umiejętnościami magicznymi, naprawiając okulary Harry’ego, wytknęła Ronowi, że jest brudny na nosie i dumnym krokiem poszła do swoich nowo poznanych przyjaciółek. Po drodze wpadła na swojego rówieśnika z blond włosami. Spojrzała na niego krzywo i wyminęła pospiesznie. Ten chłopczyk wydał jej się inny i postanowiła, że nie będzie się z nim zadawać, jak już zacznie się rok szkolny.
            Gdy zapadł wieczór, pociąg dotarł do stacji w Hogsmeade, miasteczku czarodziejów, które leżało tuż przy Hogwarcie. Starsi uczniowie poszli do powozów, natomiast tegoroczni pierwszoklasiści poszli za klucznikiem i gajowym szkoły, Hagridem. Był on wielki i według Hermiony śmieszny.
Do samego Hogwartu popłynęli małymi łódeczkami, po cztery osoby w jednej. Zamek w świetle letniego księżyca robił ogromne wrażenie na młodych czarodziejach. Wokół dzieci i Hagrida latały gdzieniegdzie świetliki, których małe światełka, odbijały się niczym w lustrze, w tafli wielkiego jeziora, położonego tuż u podnóża niewielkiej górki, na której został wybudowany Hogwart. Powietrze było lekko mroźne, lecz pierwszoklasiści niezbyt się tym przejmowali. Ich umysły były zajęte podziwianiem tego wspaniałego, otaczającego ich krajobrazu. Hermiona nigdy nie przypuszczała, że sam widok szkoły aż tak ją zachwyci.
            Po, jakże wspaniałym, przedostaniu się do zamku, na schodach wejściowych czekała już na nich kobieta w ciemnozielonej szacie i ciasnym koczku. Nazywała się Minerva McGonagall. Była nauczycielką transmutacji i opiekunką domu Godryka Gryffindora. Kobieta przedstawiła się, zaprowadziła grupkę pierwszorocznych do mniejszej salki i tam kazała na siebie czekać. Dzieci zaczęły głośno, gdy nagle ze ścian wyleciały duchy, wywołując okrzyki przerażenia wśród przyszłych uczniów, które następnie zastąpiły śmiechy, gdyż zjawy okazały się być bardzo przyjazne i zabawne. Zabawną atmosferę przerwała profesor McGonagall, każąc pierwszoklasistom iść za nią.
            Cała grupa wkroczyła do Wielkiej Sali Hogwartu. Hermiona po raz kolejny bardzo się zachwyciła. Pomieszczenie, w którym znajdowali się wszyscy, było wprost ogromne. Cztery podłużne stoły, dla każdego z domów, świece lewitujące około trzy metry nad ziemią i sufit, który pokrywało ciemne, ugwieżdżone niebo.
- Sklepienie zmienia się w zależności od pogody – Hermiona postanowiła pochwalić się wiedzą koleżance, idącej obok niej. – W Wielkiej Historii Hogwartu tak czytałam.
            Wreszcie pierwszoroczni stanęli w półkolu przed stołkiem, na którym leżała stara, połatana, lecz mądra Tiara Przydziału. Kilka sekund później owo nakrycie głowy zaczęło śpiewać długą pieśń o założycielach i domach szkoły. Gdy skończyła, profesor McGonagall weszła na schodki i wzięła do rąk zwój pergaminu. Rozwinęła go, po czym zabrała głos.
- Będę wyczytywała wasze nazwiska i imiona alfabetycznie. Kiedy ktoś zostanie wyczytany, musi podejść do stołka, usiąść na nim i nałożyć sobie Tiarę Przydziału na głowę. Gotowi? – jedenasto-latkowie kiwnęli głowami na potwierdzenie. – Dobrze. To zaczynamy. Abbot, Hanna…
            I tak zaczęło się przydzielanie do domów. Hermiona zaczęła rozglądać się na wszystkie strony. Nadal była pod wrażeniem ogromnych rozmiarów Wielkiej Sali. Podziwiała właśnie wspaniałe sklepienie, gdy usłyszała, jak nauczycielka transmutacji wyczytuje jej nazwisko.
- Granger, Hermiona.
            Dziewczynka wzięła głęboki oddech, lekko się uśmiechnęła i pewnym krokiem ruszyła w stronę starego, krzesełka. Usiadła na nim i ledwo co Tiara dotknęła jej brązowych loków, już było słychać krzyk przedmiotu.
- SLYTHERIN!
            Ze strony stołu domu Węża dobiegły wiwaty, okrzyki, oklaski. Uśmiechnięta od ucha do ucha Hermiona poszła w ich stronę. Odchodząc, obejrzała się na stół nauczycielski. Z grona pedagogicznego znała tylko dwie osoby, Albusa Dumbledore’a, staruszka z długą, białą brodą, błękitnymi oczami i okularami-połówkami, dyrektora Hogwartu oraz Severusa Snape’a, zawsze ubranego na czarno nauczyciela eliksirów z tłustawymi włosami, sięgającymi mu prawie do ramion i garbatym nosem. Ten drugi był ojcem chrzestnym Hermiony, więc kiedy na niego zerknęła, otrzymała pełne uznania spojrzenie. Młoda Ślizgonka usiadła obok Miliceny Bulstrode i obserwowała dalszą część Ceremonii Przydziału.
            Dla najmłodszej z rodu Grangerów nie było to zbytnim zaskoczeniem, że trafiła właśnie do Slytherinu. Jej rodzice wywodzili się z rodów czarodziei najczystszej krwi i wszyscy z jej rodziny trafiali zawsze do domu Salazara.
             Zaraz po Hermionie, do domu Węża została przydzielona koleżanka, którą brązowowłosa poznała w pociągu, Dafne Greengrass. Była to ładna blondynka o niebieskich oczach i słodkim uśmieszku. Trójka dziewczynek zaczęła plotkować o innych pierwszoklasistach, cicho przy tym chichocząc. W pewnym momencie panienka Granger przerwała konwersację, bo zauważyła, że ten dziwny chłopczyk o blond włosach, na którego dzisiaj wpadła, ma zostać sklasyfikowany do jednego z domów.
- Malfoy, Dracon – zabrzmiał głos profesor McGonagall, a Hermiona zrozumiała, dlaczego blondyn wydał jej się inny. Malfoy, nieznane nazwisko, mugolak.
            Draco trafił do Gryffindoru, na co uczniowie tego domu wybuchli głośnym rykiem.
- Nie wiem, z czego oni się tak cieszą – powiedziała Granger kpiąco do swoich koleżanek. – Przecież to szlama, a od takich lepiej trzymać się z daleka. – zakończyła, a Dafne i Milicenta się z nią zgodziły.
            W kolejnych minutach Harry Potter i Ron Weasley, chłopcy, których Hermiona poznała w pociągu, zostali również przydzieleni do domu Lwa. Od razu zauważyła, że zaprzyjaźnili się z tym szlamowatym Draco Malfoy’em. Natomiast do Slytherinu doszedł Teodor Nott,  Pansy Parkinson i  Blaise Zabini.Grupka młodych Ślizgonów od razu się zaprzyjaźniła. Hermiona czuła się wśród nich wspaniale.
Po uczcie powitalnej prefekci musieli zaprowadzić pierwszorocznych do ich własnych dormitoriów. Wychodząc z Wielkiej Sali, Hermiona po raz ostatni zerknęła na Draco Malfoy’a i uśmiechnęła się do niego złośliwie. Oj,  nie będzie miał z nią lekko, nie będzie.

            
~*~

Witam, witam!
Po wielu próbach, staraniach i wielu przemyśleniach, postanowiłam, że spróbuję swoich sił w pisaniu Dramione. No i proszę bardzo! Oto jest prolog. Mam nadzieję, że się podoba i zostaniecie z tą historią na dłużej! :)
Komentarze, nawet te najkrótsze, zawsze mile widziane! :>
Do kolejnego napisania :)
Eveneth.

PS. W kolejnych dniach pojawią się takie zakładki jak: Bohaterowie, O Blogu, Spamownik oraz Prorok Codzienny, dzięki któremu będę mogła powiadamiać was na bieżąco o nowych rozdziałach. :D
PPS. Zapraszam też na mojego drugiego bloga "Nic nigdy nie dzieje się przypadkiem...". Link do niego znajdziecie po prawej stronie szablonu.

Obserwatorzy