W końcu
nadszedł ten wymarzony dzień dla Hermiony Granger. Dzień, w którym miała po raz
pierwszy pojechać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, Hogwartu, poznać nowych
kolegów, koleżanki, zostać przydzieloną do jednego z czterech domów.
Hufflepuffu, Gryffindoru, Slytherinu, albo Ravenclawu. Dziewczynka całe lato
przygotowywała się do jak najlepszego rozpoczęcia nauki w szkole dla dzieci
obdarzonych specjalnym darem. Darem magii. Czytała przeróżne księgi
historyczne, zapoznawała się jako tako z podstawami przedmiotów, których będzie
się uczyć i gromadziła potrzebne rzeczy.
Rodzice
Hermiony, Anna i Dimitri Grangerowie, byli bardzo dumni ze swojej
jedenastoletniej córki. Każdego dnia wakacji patrzyli na nią z podziwem i
zachwytem. No, nie tylko w czasie przerwy od szkoły. Hermiona zawsze była dla
nich najważniejsza. Zadziwiała ich swoim poczuciem humoru, niezwykłą
starannością, kulturą osobistą i tym, że nie potrzebowała zwykle czyjejś
pomocy, gdyż była nadzwyczaj samodzielną dziewczynką. Posłusznie wykonywała rozkazy,
prośby i cierpliwie znosiła kary, które dostawała bardzo, ale to bardzo rzadko.
Więc, kiedy musieli rozstać się z ukochaną pociechą na peronie numer 9 i ¾, z którego odjeżdżał Express do Hogwartu,
łez nie zabrakło ani ze strony państwa Granger, ani ich córeczki.
Równo o
godzinie 11, pociąg ruszył ze stacji w stronę szkoły dla czarodziejów. Podróż
minęła Hermionie bardzo miło. Poznała parę nowych koleżanek, z którymi przez
całą drogę rozmawiała o tym, jak będzie w Hogwarcie. Kilka razy wyszła na korytarz,
aby się przewietrzyć i porozglądać za chłopcem, który nazywał się Harry Potter.
Znalazła go w jednym z przedziałów, w którym siedział z Ronem Weasley’em. Ten
drugi niezbyt przypadł do gustu naszej młodej bohaterce z brązowymi, kręconymi
włosami i czekoladowymi tęczówkami, gdyż słyszała o nim same dziwne rzeczy. Z
resztą, chłopczyk odwzajemniał to uczucie. Przywitała się, przy okazji wykazała
się umiejętnościami magicznymi, naprawiając okulary Harry’ego, wytknęła Ronowi,
że jest brudny na nosie i dumnym krokiem poszła do swoich nowo poznanych
przyjaciółek. Po drodze wpadła na swojego rówieśnika z blond włosami. Spojrzała
na niego krzywo i wyminęła pospiesznie. Ten chłopczyk wydał jej się inny i
postanowiła, że nie będzie się z nim zadawać, jak już zacznie się rok szkolny.
Gdy zapadł
wieczór, pociąg dotarł do stacji w Hogsmeade, miasteczku czarodziejów, które
leżało tuż przy Hogwarcie. Starsi uczniowie poszli do powozów, natomiast
tegoroczni pierwszoklasiści poszli za klucznikiem i gajowym szkoły, Hagridem.
Był on wielki i według Hermiony śmieszny.
Do samego Hogwartu popłynęli małymi łódeczkami, po cztery
osoby w jednej. Zamek w świetle letniego księżyca robił ogromne wrażenie na
młodych czarodziejach. Wokół dzieci i Hagrida latały gdzieniegdzie świetliki,
których małe światełka, odbijały się niczym w lustrze, w tafli wielkiego
jeziora, położonego tuż u podnóża niewielkiej górki, na której został
wybudowany Hogwart. Powietrze było lekko mroźne, lecz pierwszoklasiści niezbyt
się tym przejmowali. Ich umysły były zajęte podziwianiem tego wspaniałego,
otaczającego ich krajobrazu. Hermiona nigdy nie przypuszczała, że sam widok
szkoły aż tak ją zachwyci.
Po, jakże
wspaniałym, przedostaniu się do zamku, na schodach wejściowych czekała już na
nich kobieta w ciemnozielonej szacie i ciasnym koczku. Nazywała się Minerva
McGonagall. Była nauczycielką transmutacji i opiekunką domu Godryka
Gryffindora. Kobieta przedstawiła się, zaprowadziła grupkę pierwszorocznych do mniejszej
salki i tam kazała na siebie czekać. Dzieci zaczęły głośno, gdy nagle ze ścian
wyleciały duchy, wywołując okrzyki przerażenia wśród przyszłych uczniów, które
następnie zastąpiły śmiechy, gdyż zjawy okazały się być bardzo przyjazne i
zabawne. Zabawną atmosferę przerwała profesor McGonagall, każąc
pierwszoklasistom iść za nią.
Cała grupa
wkroczyła do Wielkiej Sali Hogwartu. Hermiona po raz kolejny bardzo się
zachwyciła. Pomieszczenie, w którym znajdowali się wszyscy, było wprost
ogromne. Cztery podłużne stoły, dla każdego z domów, świece lewitujące około
trzy metry nad ziemią i sufit, który pokrywało ciemne, ugwieżdżone niebo.
- Sklepienie zmienia się w zależności od pogody – Hermiona postanowiła
pochwalić się wiedzą koleżance, idącej obok niej. – W Wielkiej Historii Hogwartu tak czytałam.
Wreszcie
pierwszoroczni stanęli w półkolu przed stołkiem, na którym leżała stara,
połatana, lecz mądra Tiara Przydziału. Kilka sekund później owo nakrycie głowy
zaczęło śpiewać długą pieśń o założycielach i domach szkoły. Gdy skończyła, profesor
McGonagall weszła na schodki i wzięła do rąk zwój pergaminu. Rozwinęła go, po
czym zabrała głos.
- Będę wyczytywała wasze nazwiska i imiona alfabetycznie. Kiedy
ktoś zostanie wyczytany, musi podejść do stołka, usiąść na nim i nałożyć sobie
Tiarę Przydziału na głowę. Gotowi? – jedenasto-latkowie kiwnęli głowami na
potwierdzenie. – Dobrze. To zaczynamy. Abbot, Hanna…
I tak
zaczęło się przydzielanie do domów. Hermiona zaczęła rozglądać się na wszystkie
strony. Nadal była pod wrażeniem ogromnych rozmiarów Wielkiej Sali. Podziwiała właśnie wspaniałe sklepienie, gdy usłyszała, jak nauczycielka transmutacji wyczytuje jej nazwisko.
- Granger, Hermiona.
Dziewczynka
wzięła głęboki oddech, lekko się uśmiechnęła i pewnym krokiem ruszyła w stronę starego,
krzesełka. Usiadła na nim i ledwo co Tiara dotknęła jej brązowych loków, już
było słychać krzyk przedmiotu.
- SLYTHERIN!
Ze strony
stołu domu Węża dobiegły wiwaty, okrzyki, oklaski. Uśmiechnięta od ucha do ucha
Hermiona poszła w ich stronę. Odchodząc, obejrzała się na stół nauczycielski. Z
grona pedagogicznego znała tylko dwie osoby, Albusa Dumbledore’a, staruszka z
długą, białą brodą, błękitnymi oczami i okularami-połówkami, dyrektora Hogwartu
oraz Severusa Snape’a, zawsze ubranego na czarno nauczyciela eliksirów z
tłustawymi włosami, sięgającymi mu prawie do ramion i garbatym nosem. Ten drugi
był ojcem chrzestnym Hermiony, więc kiedy na niego zerknęła, otrzymała pełne
uznania spojrzenie. Młoda Ślizgonka usiadła obok Miliceny Bulstrode i
obserwowała dalszą część Ceremonii Przydziału.
Dla
najmłodszej z rodu Grangerów nie było to zbytnim zaskoczeniem, że trafiła
właśnie do Slytherinu. Jej rodzice wywodzili się z rodów czarodziei najczystszej
krwi i wszyscy z jej rodziny trafiali zawsze do domu Salazara.
Zaraz po Hermionie, do domu Węża została przydzielona
koleżanka, którą brązowowłosa poznała w pociągu, Dafne Greengrass. Była to
ładna blondynka o niebieskich oczach i słodkim uśmieszku. Trójka dziewczynek
zaczęła plotkować o innych pierwszoklasistach, cicho przy tym chichocząc. W
pewnym momencie panienka Granger przerwała konwersację, bo zauważyła, że ten
dziwny chłopczyk o blond włosach, na którego dzisiaj wpadła, ma zostać
sklasyfikowany do jednego z domów.
- Malfoy, Dracon – zabrzmiał głos profesor McGonagall, a
Hermiona zrozumiała, dlaczego blondyn wydał jej się inny. Malfoy, nieznane
nazwisko, mugolak.
Draco
trafił do Gryffindoru, na co uczniowie tego domu wybuchli głośnym rykiem.
- Nie wiem, z czego oni się tak cieszą – powiedziała Granger
kpiąco do swoich koleżanek. – Przecież to szlama, a od takich lepiej trzymać się
z daleka. – zakończyła, a Dafne i Milicenta się z nią zgodziły.
W kolejnych
minutach Harry Potter i Ron Weasley, chłopcy, których Hermiona poznała w
pociągu, zostali również przydzieleni do domu Lwa. Od razu zauważyła, że zaprzyjaźnili
się z tym szlamowatym Draco Malfoy’em. Natomiast do Slytherinu doszedł Teodor
Nott, Pansy Parkinson i Blaise Zabini.Grupka młodych Ślizgonów od
razu się zaprzyjaźniła. Hermiona czuła się wśród nich wspaniale.
Po uczcie powitalnej prefekci
musieli zaprowadzić pierwszorocznych do ich własnych dormitoriów. Wychodząc z
Wielkiej Sali, Hermiona po raz ostatni zerknęła na Draco Malfoy’a i uśmiechnęła
się do niego złośliwie. Oj, nie będzie
miał z nią lekko, nie będzie.
~*~
Witam, witam!
Po wielu próbach, staraniach i wielu przemyśleniach, postanowiłam, że spróbuję swoich sił w pisaniu Dramione. No i proszę bardzo! Oto jest prolog. Mam nadzieję, że się podoba i zostaniecie z tą historią na dłużej! :)
Komentarze, nawet te najkrótsze, zawsze mile widziane! :>
Do kolejnego napisania :)
Eveneth.
PS. W kolejnych dniach pojawią się takie zakładki jak: Bohaterowie, O Blogu, Spamownik oraz Prorok Codzienny, dzięki któremu będę mogła powiadamiać was na bieżąco o nowych rozdziałach. :D
PPS. Zapraszam też na mojego drugiego bloga "Nic nigdy nie dzieje się przypadkiem...". Link do niego znajdziecie po prawej stronie szablonu.